Spływ kajakowy
(24-25.08.2003)

"Ech Mazury, jaki cudne, gdzie jest taki drugi kraj ...", no właśnie myśląc o naszych polskich jeziorach z grupą zapaleńców wybraliśmy się w przedostatni tydzień sierpnia sprawdzić, czy to prawda. Spotkanie wyjazdowe odbyło się koło "Dziupli" o godzinie 17 pod hasłem przewodnim "Spływ kajakiem".

Późną nocą dotarliśmy na miejsce pierwszego noclegu. Otoczyła nas cudowna cisza i rozgwieżdżone niebo, a przywitał duży pies rasy Malamut o imieniu Borys. Jego jedynym zajęciem (w tym czasie kiedy tam przebywaliśmy) było leżenie pod ławą i leniwe oglądanie przybyszy. Po zjedzeniu kolacji jak tradycja karze usiedliśmy przy ognisku. Ci bardziej wytrwali siedzieli jeszcze dość długo reszta poszła spać - bądź co bądź czekał nas intensywny wysiłek, bo kajak niestety napędzany jest siłą mięśni i odpoczynek jest wskazany.

Wstaje piękny słoneczny dzień, śpiochów próbują obudzić nieśmiałe dźwięki gitary niestety są zbyt ciche, trzeba zrobić to bardziej brutalnie: "śpiwory w górę" pomaga.

Po śniadaniu przyjeżdżają kajaki, dobieramy się w pary i sadowimy każda para w swojej łodzi. Początki są trudne, nie wszyscy wiedzą jak się usadowić aby było wygodnie wiosłować, jedni już trenują, inni robią ostatnie poprawki. No nareszcie cała ekipa na wodzie, można ruszać. Obieramy kurs i w drogę. Pierwsze ruchy wioseł są bardzo niezgrabne woda z wioseł leci do kajaka, trudno, dalej będzie lepiej. Powoli płyniemy kanałkiem, to pierwszy etap trasy. Woda jest bardzo czysta, widać rośliny tworzące podwodny las, bliżej brzegu pływają rybki, niestety zbyt małe na kolację, a szkoda.

Dopływamy do śluzy. Wysiadka. Ci którzy byli mniej wprawni w wiosłowaniu są lekko przemoczeni, ale nikt nie narzeka . Aby przedostać się na drugą stronę trzeba trochę poczekać aż zbierze się odpowiednio duża grupa chętnych, nie trwa to jednak długo. Wpływamy do środka a za nami zamykają się potężne wrota. Niesamowite wrażenie gdy zaczynają wypompowywać wodę: jakby ziemia osuwała się spod nóg . Przepływamy jeszcze kawałek kanałkiem i nagle przed nami wyłania się ogromne jezioro, widok jest wspaniały. Po 15 min. wolnego wiosłowania widać pomost, myślimy, że może trochę tu odpoczniemy, a tu niespodzianka: to miejsce naszego drugiego noclegu. Straszyli nas że będzie to ciężki odcinek i proszę czy warto wierzyć w straszydełka. Chwila relaksu, pływanie, obiadek, sjesta, trzeba nabrać sil na wieczorne ognisko. Trzask ognia, dźwięki gitary i chóralne śpiewy to nieodzowny atrybut każdego naszego wyjazdu.

Drugi dzień spływu, pełni werwy i zapału ruszamy w nową drogę. Słońce praży tak samo jak dnia poprzedniego. Uzbrojeni w czapki i koszulki ruszamy w dalszy rejs. Jezioro jest ogromne, a przynajmniej tak to wygląda z naszych łupinek, obieramy kierunek na wyspę, bo gdzieś tam za nią jest druga śluza, do której musimy dopłynąć. Niewprawnej ekipie kajaka trudno jest złapać azymut, ale harcerz przecież potrafi! Przy śluzie okazało się że jesteśmy bardzo potrzebni młodemu łabędziowi który cały był oplątany żyłką. Trzeba pomóc, ale nie jest to łatwe, tym bardziej, że matka dzielnie broni swojego potomka. Zwabiony w pułapkę nie ma jednak wyjścia i musi poddać się operacji: łapy i skrzydła zostają uwolnione. Niestety kawałek żyłki wraz z haczykiem musiał został w przełyku. Akcja ratunkowa zakończona.

Przepływamy na drugie jezioro i tu niestety kończy się strefa ciszy i zaczyna pojawiać się coraz więcej łodzi motorowych i żaglówek. Te ostatnie oczywiście nie przeszkadzają, ale motorówki: Ohyda!. Trzeba odpocząć zatrzymujemy się, niektórzy dla relaksu pływają inni leniwie odpoczywają na brzegu. Pora ruszać przed nami ostatni odcinek trasy. Wąskim kanałkiem dopływamy do jez. Niecko, a tam ... statki wielkości Titanica!!! Ileż to trzeba mieć wprawy żeby ominąć te góry lodowe, ale my zaprawieni już w boju nie musimy niczego się obawiać. Docieramy do przystani na której musimy zostawić kajaki - jaka szkoda, że czas tak szybko mija, aj szkoda!

Nikt nie narzekał na bolące ręce ani ramiona, czyli do zobaczenia za rok. Bo piosenka nie kłamie: "Ech Mazury, jaki cudne, gdzie jest taki drugi kraj ..."

opracowała: Ela Kubańska