Marzanna 2004.


20-21.03.2004 Ludwinowo Zegrzyńskie.

Ploteczki sosny o Marzannie ukryte w piosenkach.
Dlaczego?
Bo " piosenka jest dobra na wszystko".



A w sobotę ...
"Hej przyjaciele" ! Nie wsiadajcie "do pociągu byle jakiego" a tym razem zabierzcie się ze zmotoryzowanymi. Dzięki temu dotrzecie do Ludwinowa na 10.00 a nie "w samo południe". Gdy usłyszycie "śpiew i rżenie koni" będziecie mieli pewność, że trafiliście pod właściwy adres. Gospodarze są gościnni, ale do zapory Dębe, droga jest daleka jak do Rio, więc nie zwlekajcie z wyjściem. Nie zapomnijcie zabrać "malowanej lali" o imieniu Marzanna, bo to ona będzie bohaterką dzisiejszego dnia. "Jesteście z miasta", ale tu na pewno usłyszycie jak "las Was woła, śpiewem ptaków, szumem drzew" . Nie lekceważcie jego wołania i ruszajcie przed siebie "po drogach, bezdrożach, polami i szosą" z "uśmiechem słońca na twarzy". Nie liczcie na "autostop", bo "coś mi się wydaje", że waszym tropem podąży "rudy gość" wcale nie po to, aby zagrać na trąbce "pieśń stepową". Może być wredny, ale "chętnie pomoże", gdy zgubicie drogę lub będziecie chcieli ją skrócić. Trasa ma kilka km "z hakiem". Radzę więc maszerować żwawo, nie krzyczeć i "pełną piersią wchłaniać wiatr". Obserwujcie też okolicę, bo "to się jeszcze kiedyś może przydać". Gdy rozbolą Was nóżki nie zadawajcie sobie pytania "co ja robię tu...", a pocieszcie myślą, że troska o brak forsy w takim miejscu zupełnie Was nie dotyczy. Coraz cięższy plecak i "buty całkiem przemoczone" będą znaczyły, że jesteście już blisko miejsca , w którym dokonacie rytualnego odesłania zimy "w siną dal". Już na skarpie zawołajcie "o dobra rzeko, o mądra wodo". Duma sprawi, że będzie milczeć, ale nie martwcie się "odpowie Wam wiatr" i wskaże miejsce gdzie pozbędziecie się słomianej panny, a wraz z nią smutków, które przyniosła zima. Jeśli chcecie aby coś jeszcze zabrała ze sobą napiszcie to na karteczce i wetknijcie między słomę, zanim Marzanna spłonie.
Krótki "czas relaksu" pozwoli Wam zregenerować siły, a głos niekoniecznie trąbki zmobilizuje "do odwrotu". Wracać będziecie mniejszymi grupami, "na skróty". Kto pierwszy zapuka "w okieneczko" gospodarzy otrzyma nagrodę. " Nim zgaśnie dzień" usiądziemy przy ognisku, a "wiatr wiosenny gitarzysta" coś nam zagra. Do snu ukołysze Was syk smolnych szap i "wiatr w kominie'. Czy to będzie "noc pełna niespodzainek" - nie wiem, ale na pewno spędzimy ją "pod wspólnym dachem".


Niedziela, też będzie dla nas...
"Pobudka wstać, koniom wody dać...' Jak ktoś będzie miał ochotę zerwać się bladym świtem - bardzo proszę. Resztę o właściwej porze "obudzi ptaszyna" lub całkiem duży "pies bez łat" wabiący się Bulba. Choć utopienie Marzanny to skuteczny sposób przegnania Zimy, temperatura powietrza nie pozwoli nam jeszcze skonsumować śniadania na trawie. Gospodyni staropolskim obyczajem "zaprosi nas do stołu" i ugości, czym chata bogata. Nasyceni posiłkiem i pogaduszkami znów rozejdziemy się "w różne świata strony". Może ktoś dosiądzie "konika cisawego", a inni już w sposób zmotoryzowany pognają na nowe spotkanie z przygodą , wcale "nie do Warszawy", a do Serocka. Jest tam wiele ciekawostek i architektonicznych i przyrodniczych. Zachęcam szczególnie tych co niezbyt pewnie czują się w siodle. A gdy "przyjdzie już pora" złożyć gospodarzom pożegnalny ukłon, staniemy w kręgu, uściśniemy sobie ręce i wcale nie będziemy się smucić. Zabierzmy do swoich domów nie tylko "wonną i radosną wiosnę", ale też gorącą iskierkę przyjaźni, co kiedyś nas połączyła.

Nie czekajcie na relację z Marzanny na stronie. Każdy z Was, przy odrobinie mobilizacji, może "przeżyć to sam".
Zapraszamy
Gospodarze, ja i sosna, która to wszystko mi naplotła.


Marzankę utopimy w Narwi: