Geneza powstania Stowarzyszenia "Czerwone Maki"
Przyjemnym zwyczajem, podtrzymywanym od lat przez kolejne pokolenia harcerzy Szczepu 69 WDHiZ im. "Bohaterów Monte Cassino", było zapraszanie na Wigilię dawnych instruktorów i przyjaciół szczepu. Wprawdzie większość z nas już wiele lat temu zarzuciła pracę w drużynach, lecz w naszych sercach na stałe pozostały żywe wspomnienia wspólnie przeżytych obozów, biwaków i zbiórek. Wszyscy wiemy, iż jak harcerstwo harcerstwem, wszelkim imprezom pod znakiem "Czerwonego Maka" towarzyszyły niezapomniane przygody, gorące miłości oraz przyjaźnie, które niejednokrotnie potrafiły przejść próbę czasu.
Nic więc dziwnego, że kiedy po kilku latach przerwy znów mieliśmy okazję zagościć w naszej szczepowej Dziupli, w suterenie przy ulicy Narbutta, wielu z nas ponownie zapragnęło poczuć się młodszymi. Za sprawą ówczesnej komendantki szczepu - Moniki Jakackiej oraz przy niemałym udziale Ani Górnej i Basi Burdy, w 1998 roku znowu spotkaliśmy się przy wigilijnym opłatku. Dawno niewidziane twarze starych znajomych, tradycyjne "składkowe" potrawy oraz odurzający zapach choinkowych igieł przypomniał nam, jak miło niegdyś płynęły "dziuplowe" spotkania.
Rok później "starszyzna harcerska" orzekła, iż należałoby odnaleźć jak najwięcej starych znajomych i zaprosić ich na kolejną Wigilię. Bardzo przydatne okazały się wtedy, zachowane przez "Szczepana" - Sławka Szczepanika, spisy adresów byłych harcerzy szczepu, wynotowane niegdyś z książek pracy. Lista nazwisk była tak długa, że z przerażeniem skonstatowaliśmy, iż nasza Dziupla mogłaby nie pomieścić wszystkich gości. Wigilia zatem musiała odbyć się gdzieś indziej. Dzięki uprzejmości Grażyny Kwiatkowskiej mogliśmy spotkać się w jednej z sal warszawskiej restauracji Mesa przy Palcu Zbawiciela. Było dzielenie się opłatkiem, Mikołaj ("Lulek" - Juliusz Kondraciuk) rozdawał prezenty, "Malaj" - Piotrek Machalski robił pamiątkowe zdjęcia. Po części oficjalnej, w wesołej atmosferze przy bąbelkach szampana, rozpoczęły się wspomnienia. Nie ma co ukrywać, iż większość z nas wyrosła już ze swoich zielonych czy szarych mundurów sprzed lat, jednak gdzieś na dnie naszych serc stale drzemał sentyment do Szczepu 69 Warszawskich Drużyn Harcerskich i Zuchowych. Wielu z nas spotkało się na tej Wigilii po raz pierwszy od kilku, kilkunastu, a czasem nawet od ponad dwudziestu lat. I te wspominki! A to: podchody na obozie, a to gra terenowa z forsowaniem Liwca, a to służba w kuchni i szorowanie garów, a to opowieści jak to kiedyś "Florek" zabłądził na rajdzie, albo jak "Sopel" zrobił nam raport karny, czy jak cała drużyna "Szczepana" i "Ksawerego" prawie do krwi otarła nogi na biwaku... Przyrzeczenie harcerskie, pierwsza warta nocna, bieg na orientację, alarmy, ogniska, obóz wędrowny, gazik szczepowy "Cendry", "groźny" oboźny, pionierka obozowa i ciągły brak gwoździ. Albo to okropne obieranie ziemniaków! Eeech- to były czasy!!! Wspominaliśmy je do późna w nocy i ciągle nam było mało...
Tym sposobem pod koniec grudnia 1999 roku narodził się pomysł ponownego "zrzeszenia się" - oczywiście bez zbiórek, odpraw i musztry. Doszliśmy jednak do wniosku, że warto spotykać się w naszym gronie, choćby po to by właśnie trochę powspominać, pośpiewać stare piosenki, może kiedyś ruszyć razem w góry lub "na Mazury".
Był też jeszcze jeden ważny powód. Jak wiadomo, polskie harcerstwo, podobnie jak wiele innych dziedzin życia w latach dziewięćdziesiątych, zaczęły powoli dotykać problemy finansowe. A my - "dinozaury" - usamodzielnieni i z dużym zasobem życiowych doświadczeń, moglibyśmy wesprzeć, zdobywających dzisiaj szlify harcerskie, młodych. Wszak pracujemy w różnych miejscach, potrafimy wiele więcej niż kiedyś, mamy sposoby, środki, znajomych... Chcielibyśmy więc pomóc szczepowi - zarówno finansowo, jak radą lub własną pracą. Szczególną opieką postanowiliśmy otoczyć Dziuplę oraz wszystkie pamiątki, zebrane przez poprzednie lata w Izbie Pamięci, które niegdyś były eksponowane w "naszej" Szkole Podstawowej nr 57.
Rozpoczęliśmy od integracji i wzajemnego poznania się. Wielu z nas działało wprawdzie w jednym szczepie, ale często w różnym czasie. I tak doszło do organizacji wspólnych spotkań. Pierwsze wyjazdy: do Gładyszewa (14-16.01.2000), stajni "Jaworina" (18-20.02.2000) czy do pensjonatu Jarka w Krynicy Górskiej (31.03-2.04.2000), były doskonałą sposobnością do poznania się kilku pokoleń harcerzy. Kolejną okazją do podtrzymania starych więzi okazało się być majowe Święto Szczepu w 2000 roku. Podczas gry terenowej, przygotowanej wspólnie z młodymi harcerzami, po raz kolejny utwierdziliśmy się w przekonaniu, że nasze istnienie, zorganizowane w "jakiś" - jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy jaki - sposób, mogłoby być przydatne Szczepowi.
Dlatego 3 grudnia 2000 r. w szkole na Narbutta zorganizowaliśmy kolejne spotkanie. Wówczas kilkanaście obecnych osób opowiedziało się za podjęciem przygotowań do stworzenia naszej własnej organizacji.
Tym samym do wszelkich spotkań integracyjnych i uroczystości takich jak: kolejna Wigilia w Mesie, ponowny wyjazd do Krynicy, "Marzanna" prowadzona w Puszczy Kampinoskiej przez "Szpilę" - Krzyśka Hopfera, udział w następnym święcie Szczepu, doszło także trochę pracy i obowiązków. Pierwszą poważną "inwestycją" był remont jednego z "dziuplowych" pomieszczeń, które dzięki uprzejmości "Tadka" - Roberta Litke, mogło być przekształcone w nową, elegancką Izbę Pamięci. Jednym z pierwszych eksponatów stał się oryginalny mundur żołnierza 2 Korpusu Polskiego - zacerowany i uprany - zaprezentowany na nowym, "przystojnym" manekinie, ufundowanym przez "Grzywę" - Bogdana Grzywacza. Jednen po drugim, zaczęły kolejno powstawać małe emblematy oraz projekty dużych tablic.
Wszystkie plany potrzebowały jednak znacznych nakładów finansowych, dlatego coraz pilniejsza stawała się konieczność formalno-prawnego zrzeszenia się. Początkowo myśleliśmy o fundacji, kole przyjaciół harcerstwa, stowarzyszeniu zwykłym, jednak w efekcie, po rozważeniu wszystkich za i przeciw, zdecydowaliśmy się na formę stowarzyszenia zarejestrowanego - posiadającego osobowość prawną.
Ósmego czerwca 2001 roku w Szkole Podstawowej nr 57 odbyło się zebranie założycielskie, w którym uczestniczyło 35 osób. Po ośmiomiesięcznych formalnościach Stowarzyszenie "Czerwone Maki" zostało zarejestrowane.
Mamy nadzieję, że oficjalna data wpisania stowarzyszenia do rejestru - 22 lutego 2002 roku - będzie miała dla nas magiczne znaczenie symboliczne, a dzień Myśli Braterskiej i krążący nad nim Duch Baden-Powella przyniesie nam szczęście na przyszłość...
opracowała Basia Burda Kwiatkowska